A ty przy mnie śpisz i żyjesz nieodległy w snach
- I co było dalej? – zapytał Peter. Siedział na blacie kuchennym, machając bosymi stopami kilkanaście centymetrów nad ziemią, z kubkiem parującej kawy w dłoniach. Chuchnął w kubek, a na jego czole pojawiła się delikatna zmarszczka. Wade podrzucił naleśnika na patelni i odłożył na talerz leżący obok, na którym piętrzył się już stos pyszności. Zdążył się jutro trochę uspokoić, więc zaczął przygotowywać z Peterem śniadanie. Zakręcił gaz, odłożył patelnie do zlewu, czekając, aż trochę ostygnie, żeby rozgrzany olej nie prysł Peterowi w twarz. Jemu nie robiłoby, to żadnej różnicy w wyglądzie. Odwrócił się do Petera, opierając dłoń o blat kuchenny i zmierzył go pytającym spojrzeniem – Jak na razie o wszystkim jeszcze wiem, chociaż... - chłopak zamilkł na chwilę, a następnie uśmiechnął się lekko w jego kierunku – Nie miałem zielonego pojęcia, że tyle dla ciebie znaczę.
Wade
nie odezwał się, wiedział, że zaraz będzie musiał przejść do sedna sprawy i bał
się, że będzie to dla niego za dużo. Zdjął z siebie fartuch, chwycił talerz
postawił na stoliku w salonie. Tuż za sobą usłyszał cichy tupot bosych stóp, a
drobne dłonie ustawiły obok naleśników słoiki z dżemami i płynną czekoladą.
Peter
stał tyłem do niego i właśnie kończył zaparzył herbatę w dzbanku. Wade
strasznie chciał podejść do niego i przytulić się do tego drobnego ciała.
Chciał położyć podbródek na jego głowie, żeby po chwili zapytać, jak mu się
dzisiaj spało, czekając chwilę, aż Peter odwróci się z uśmiechem, tak, aby
Deadpool mógł złożyć delikatny pocałunek na jego czole. Odczuwał przemożną
chęć, żeby pójść z nim do łóżka. I nie, nie miał tu wcale na myśli seksu. Raczej
spanie razem. W ich łóżku, pod ich kocem. Z jego dłońmi na jego klatce
piersiowej i swoimi ramionami naokoło niego. Z uchylonym oknem, przez co byłoby
trochę zimno i musieliby się tulić mocniej, żeby nie zmarznąć. Być tak, nawet
bez rozmowy, po prostu leżeć, słuchając bicia serca tej drugiej osoby. W
zupełnej ciszy, szczęśliwi, spokojni.
Peter
odwrócił się do niego z lekkim uśmiechem. Położył dzbanek na stoliku i usiadł
na kanapie, otulając się puchatym kocem. Deadpool momentalnie poczuł tak dużą
dawkę rozczulenia, że przestraszył się, iż zaraz się rozpłacze. Usiadł obok
Petera, skupiając się na emanującym od niego cieple. Chłopak obdarzył go
bystrym spojrzeniem orzechowym oczu, a żal zaczął rozdrapywać Wade'a od środka.
- Gotowy na kontynuacje? – mimo wszystko jego głos był kojący. Deadpool westchnął, sięgając po kubek i nalewając do niego herbaty. Po chwili podał go Peterowi.
- Nie sądzisz, że to trochę chore, żeby tak się interesować swoją śmiercią?
- Może po prostu lubię sposób, w który opowiadasz? Chociaż – Peter podrapał się po potylicy, na chwilę odwracając wzrok – jest to nawet ciekawe.
Wade odchylił głowę w tył i parsknął śmiechem.
- Zaskakuje mnie pan, panie Peter Parker - w odpowiedzi chłopak pokazał mu język. Wade nalał sobie herbaty i przygotował każdemu po naleśniku. Usiadł sobie wygodniej i wbił spojrzenie, gdzieś w eter – Jeśli być dokładnym, to cała historia zaczyna się od jutra.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz